Macierzyństwo bywa trudne...


Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Stając się rodzicem, najbardziej martwiło mnie wychowanie małego Szkraba. Czy sobie poradzimy? Choć nie! Nigdy nie martwiłam się o NAS, bardziej o mnie. Nie wątpiłam w Marcina. Wiedziałam, że jest w stanie sobie poradzić i rzeczywiście się w tym sprawdza. To ja bardziej rozpieszczam, na więcej pozwalam i częściej przymykam oko. Mimo wszystko, czuję, że daję radę.
Jednak moja bezradność w chorobach Mai, rozłożyła mnie na łopatki...
Teraz jestem pewna - macierzyństwo bywa trudne... Szczególnie w takich momentach...

Po wielu przygodach z lekarzami, mam prawo być zestresowana nawet małym katarkiem u dziecka. Nie minęło jeszcze półtorej roku, a ja już totalnie zraziłam się do doktorków. 
Z każdym kichnięciem, smarknięciem, dostaję bólu brzucha na myśl o wizycie w przychodzi lub szpitalu. Na nieszczęście jesteśmy stałymi bywalcami i w jednym, jak i drugim.

Wszystko zaczęło się od żłobka. Tydzień w żłobku, tydzień w domu... dwa tygodnie w żłobku, tydzień w domu. 
Czy to normalne, że co choroba, to dziecko dostaje antybiotyk? Martwi mnie to kompletnie, tym bardziej, że zawsze byłam i nadal jestem totalną przeciwniczką leków i antybiotyków. Cały lipiec przesiedziała w domu z panem antybiotykiem... Szukałam wszystkich możliwych sposobów wzmocnienia odporności. Jeden z lekarzy polecił miód manuka.



Maja przyjmuje go do dziś. Przerwa od chorób trwała dwa miesiące. Nie wiem, czy jest w tym zasługa miodu. Wiem, że na pewno nie zaszkodził. Moje Dziecię bardzo go lubi i nawet sama się o niego upomina.

Tym razem złapała zapalenie krtani. Przed nocą naczytałam się o wszelkich możliwych objawach, w tym dusznościach. Przerażona spałam, jak zając. Na szczęście obyło się bez wizyty w szpitalu. Szczekanie słychać w każdym Jej oddechu i kaszlnięciu...
Mam nadzieję, że teraz nadrabia czas przedszkolny i choroby przestaną się Jej czepiać tak często.

Lubię być potrzebna, jednak nienawidzę być bezradna... A podczas tych chorób właśnie taka jestem. Na szczęście każde choróbsko sprawia, że jestem silniejsza i nie ulegam zbyt szybko emocjom. 
Wyznając zasadę, co nas nie zabije, to nas wzmocni - idę ratować naszą Chorowitkę przed duszącym nocnym kaszlem, bólem gardła i płaczem...

Mamy żłobkowych i przedszkolnych dzieci - Wy też tak macie? 
Czy za bardzo rozczulam się nad sobą? ;)

Trzymajcie się ZDROWO!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz